Nawiedzony dom w Warszawie – historia posiadłości na Szeligowskiej to istny horror!

Nawiedzony dom

Nawiedzony dom w Warszawie przy ulicy Szeligowskie ma naprawdę niezwykłą i przerażającą historię. Rzekomy wybuch gazu przerodził się w istne piekło domowników, a świadkowie twierdzą, że po dziś dzień w posiadłości dochodzi do niewyjaśnionych zjawisk. 

Nawiedzony dom w Warszawie na ulicy Szeligowskiej

Niepokojące wydarzenia miały miejsce wiosną w 1986 roku. Wówczas posiadłość zamieszkiwały dwie rodziny. Jedna z części domu należała do 41-letniego Janusza S., który mieszkał tam z żoną Aldoną oraz dwójką dzieci: 13-letnią Patrycją i 10-letnim Erykiem. W drugiej części mieszkała matka Janusza Alicja oraz jej córka Danuta. Przerażające wydarzenia, do których doszło w tym miejscu zainspirowały Bartłomieja Mostka do napisania książki pt. „Prawdziwa historia nawiedzonego domu”.

Okazuje się, że w budynku na ulicy Szeligowskiej doszło do brutalnego morderstwa, jednak początkowo nikt nawet nie brał tego pod uwagę. Jedną z pierwszych wersji tragedii był wybuch gazu, który spowodował śmierć domowników. Prawda okazała się jednak zgoła inna.

Tego dnia 13-letnia Patrycja S. i jej 10-letni brat Eryk nie pojawili się na lekcjach w Szkole Podstawowej nr 306 na warszawskim Bemowie. Był piątek, 25 kwietnia 1986 roku. Wkrótce potem ich koleżanki i koledzy dowiedzieli się od nauczycieli, że cała rodzina S. zginęła w wybuchu gazu – czytamy w książce Mostka.

ZOBACZ TAKŻE: NIEPOKOJĄCE WIDEO Z KNUROWA – ZAMASKOWANA POSTAĆ Z SIEKIERĄ I LALKĄ

Chłopiec w oknie i poruszające się przedmioty

Dokładnie 25 kwietnia 1986 roku w nawiedzonym domu doszło do ogromnego pożaru. Kiedy strażakom udało się opanować żywioł, ich oczom ukazał się przerażający widok. W salonie zauważono ciało kobiety i mężczyzny, którzy zginęli od strzału ze strzelby. Co więcej, broń znajdowała się tuż obok nich. Znaleziono równie kanister, z którego wylano benzynę, a następnie podpalono dom.

W sąsiedniej sypialni, na łóżku, twarzą do poduszki leżał ubrany w piżamę chłopiec. Gdyby nie rozległa rana postrzałowa pleców, można by pomyśleć, że śpi. W ostatnim pokoju, wciśnięta w kąt, skulona w pozycji embrionalnej, klęczała nastoletnia dziewczyna. Miała na sobie nocną koszulę, z której boku płynęła krew. Jak później stwierdzono, strzał z broni myśliwskiej przebił na wylot jej ramię, a następnie zmiażdżył serce – dowiadujemy się z książki Mostka.

Co więcej, tuż po tej zbrodni dom stał się nawiedzony. Na ścianach pojawiły się przerażające napisy, a świadkowie relacjonują, że w oknie ujrzano niegdyś małego chłopca. Ponadto niektórzy twierdzą, że w budynku przełożone przedmioty same wracają na miejsce, w w domu dochodzi do przerażających zjawisk paranormalnych.

 

źródło: se.pl

Magdalena C

Z wykształcenia inżynier produkcji. Miłośniczka podróży i dokumentów kryminalnych.