Premier Iraku wiedział o irańskim ataku na amerykańskie bazy. Abdul Mahdi uważa, że jego rozmówca nie wytłumaczył dokładnie celów ich działań, jednak zapewnił, że ofiarami mają być jedynie żołnierze ze Stanów Zjednoczonych.
Zapewniono, że irański atak działa na rzecz powstrzymania kryzysu
Do premiera Iraku miał zadzwonić nie tylko przedstawiciel Iranu, ale również przedstawiciel amerykańskiej administracji. Miał poinformować Abdula Muhdiego o rakietach spadających na bazy w Ibrilu i w Al Asad. Muhdi podkreślił, że atak grozi rozszerzeniem konfliktu. Ponadto zaapelował do Stanów Zjednoczonych o przestrzeganie międzynarodowych umów i powstrzymanie się od dalszej przemocy, ponieważ uważnie przygląda się sytuacji i działa na rzecz powstrzymania kryzysu. Skomentował również, że ostatnie sytuacje, które mają miejsce na Bliskim Wschodzie to „niszczycielska wojna” nie tylko w Iraku, ale i na całym świecie.
Nie było natomiast żadnych doniesień o ofiarach ze strony irackiego wojska, ani koalicji kierowanej przez USA. Jednak według irańskiej telewizji państwowej w środowym ataku zostało zabitych 80 osób. Ofiary nazwano „amerykańskimi terrorystami”. Ponadto podkreślono, że poważnie uszkodzono śmigłowce i sprzęt wojskowy. Zaprzeczył temu Donald Trump we wpisie na Twitterze, gdzie napisał, że wszystko jest w porządku.
ZOBACZ TAKŻE: IRAN ZAATAKOWAŁ BAZY WOJSKOWE USA W IRAKU
Ostrzeżono polskich żołnierzy
Co ciekawe, polscy żołnierze, którzy stacjonują w Iraku zostali ostrzeżeni o spodziewanym ataku rakietowym już kilka godzin przed zamachem.
Warto wspomnieć, że w nocy z wtorku na środę z terytorium Iranu wystrzelono ponad 20 pocisków rakietowych na cele amerykańskie w Iraku. Dokładnie na bazę wojskową Ain Al-Asad oraz w Irbilu. Irańskie władze informują, że była to odpowiedź na zamordowanie generała Kasema Sulejmaniego, który był dowódcą elitarnej jednostki wojskowej Al-Kuds.
Źródło: rmf24.pl