Polskie szkoły w czasie epidemii – nagana za kichanie, afera za jedzenie bez maseczki

polskie szkoły w czasie epidemii

Polskie szkoły w czasie epidemii pełne absurdów. Rodzice skarżą się na przedziwne zasady, przez które cierpią dzieci. Inni starają się rozumieć nauczycieli, z których spora część jest w grupie tak zwanego „wysokiego ryzyka”. Portal o2.pl opisał kilka przykładów przedziwnych sytuacji, które miały miejsca w polskich szkołach po rozpoczęciu roku szkolnego. Wśród nich znalazły się miedzy innymi: nagana za kichanie na lekcji, oraz wizyta u dyrekcji za zdjęcie maseczki podczas jedzenia bułki. Epidemia jednak nie zwalnia, a sytuacja w szpitalach staje się coraz bardziej dramatyczna.

Polskie szkoły w czasie epidemii – nagana za kichanie, afera za jedzenie bez maseczki

Jesienna fala koronawirusa jak na razie przechodzi wszelkie oczekiwania pod względem skali, z którą zaatakowała. Choć problem nie dotyczy tylko naszego kraju, to obecnie właśnie sytuacja w Polsce jest numerem jeden w rodzimych mediach. Każdego dnia przybywa kilka tysięcy nowych zakażeń, niestety utrzymuje się również spora tendencja dobowych zgonów wywołanych bezpośrednio lub częściowo COVID-19.

„Ciekawe” sytuacje mają miejsce także w szkołach. Wszystko na łamach swojego portalu opisuje o2.pl, gdzie znalazły się także relacje rodziców z podstawówek. Jak się okazuje, w niektórych placówkach koronawirusowe restrykcje są przestrzegane wręcz przesadnie. Ale czy można dziwić się nauczycielom? Według o2.pl, gdzieniegdzie pojawiają się nagany za kichanie. Z kolei w innej szkole, dyrekcja wezwała na rozmowę wychowawczą ucznia, który zdjął maseczkę do jedzenia bułki. To wszystko brzmi absurdalnie. Codzienne statystyki nie ulegają jednak poprawie.

ZOBACZ TAKŻE: DARIUSZ GNATOWSKI NIE ŻYJE! SERIALOWY „BOCZEK” MIAŁ 59 LAT. AKTOR MIAŁ ZAPALENIE PŁUC I CIĘŻKĄ NIEWYDOLNOŚĆ ODDECHOWĄ. OD DAWNA LECZYŁ SIĘ TAKŻE NA CUKRZYCĘ

Relacje rodziców są pełne absurdalnych sytuacji. Czy szkoły powinny zostać zamknięte bez wyjątków?

Jak wcześniej wspomniano, na portalu o2.pl można przeczytać kilka historii rodziców z przygód ich dzieci w szkołach podczas epidemii.

Jako pierwsza, głos zabrała Pani Agata, mówiąc o tym, że ze względu na ciągłe wietrzenie klasy, jej syn do domu wrócił przemarznięty. Wtóruje jej Pani Krystyna, opowiadając, że jej dziecko nieprzyjemności spotkały po kichnięciu. Skutkowało to gwałtowną reakcją nauczycielki, która zagroziła nawet wystawieniem nagany. Matka dziecka dodaje, że do szkoły poszło one bez żadnych objawów tj. choćby katar.

Najwięcej kontrowersji budzi jednak historia o dziecku, które musiało stawić się w gabinecie dyrekcji. Powód? Zdjęcie maseczki podczas jedzenia drugiego śniadania. O tym także pisze o2.pl

Ale czy nauczycielom należy się dziwić? Czy szkoły nie powinny zostać jednak zamknięte? Zdania w tej sprawie są podzielone. Znalezienie złotego środka nie jest jednak łatwym zadaniem.

źródło: o2.pl

Bartek Z

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna, specjalizacja: dziennikarstwo sportowe. Pasjonat piłki ręcznej oraz piłki nożnej.