Bitwa o słodziaki! Poprosiła o naklejki osobę w kolejce…

 

Chyba każdy z Was kojarzy akcje promocyjne organizowane w sieciach sklepów Biedronka. Co jakiś czas słodziaki czy świeżaki powracają, aby wywołać u naszych rodaków wielkie emocje podczas zakupów. Bitwa o słodziaki wydaje się być nierealna, bo kto będzie kłócił się i denerwował przez jakąś maskotkę… a jednak!

Bitwa o słodziaki!

Jak tylko pojawia się nowa promocja i nowe maskotki tych sympatycznych słodziaków, od razu internet zalewa fala memów i różnych historii z tym związanych. Dzisiaj chcielibyśmy opisać Wam sytuację, do której doszło w kolejce do kasy.

Trzeba na wstępie zaznaczyć, że nie wszyscy zbierają naklejki, aby później odebrać maskotki. Część z Was z pewnością oddaje naklejki znajomym lub komuś w rodzinie, kto ma małe dziecko.

Często dochodzi do sytuacji, w której pytani przez kasjerkę czy zbieramy naklejki, odpowiadamy, że nie. Wtedy ktoś z kolejki za nami pyta nas, czy oddalibyśmy mu naklejki, bo akurat on czy ona zbiera dla dziecka.

 

 

Dokładnie tak zrobiła pewna Pani, która postawiła podzielić się swoją historią w internecie.

 

LIST PANI MAŁGORZATY

„Mam najbliżej do tego dyskontu, więc robię tam regularnie zakupy. Gdyby nie to, to pewnie nie bawiłabym się w takie promocje. Ale jest okazja, to czemu nie skorzystać? Zwłaszcza że moja córka oszalała na punkcie tych maskotek.

Wszystkich pewnie nie zbierzemy, a płacić nie zamierzam, więc zawsze zbieram naklejki. Nie sama, bo ludzie często mi je oddają, kiedy zapytam. Płacą spory rachunek, kasjerka chce im wydać, a inaczej by się zmarnowały. Nie jestem specjalnie nieśmiała, więc jak jestem świadkiem takiej sytuacji, wtedy mówię, że ja zbieram.

Wielokrotnie dostawałam je od obcych ludzi. Uśmiechali się, ja ładnie dziękowałam i wszyscy zadowoleni. Tym razem było inaczej, bo kobieta aż na mnie naskoczyła. Wolała wyrzucić naklejkę do kosza, niż dać ją mnie.

Bitwa o słodziaki

Typowa sytuacja: rachunek nabity i kasjerka pyta „zbiera pani naklejki?”. Ona na to, że nie wie, o co chodzi i raczej nie. Stoję za nią i mówię, że może mi oddać. Dziecko się ucieszy. No i coś w nią wstąpiło… Usłyszałam, że jestem bezczelna i roszczeniowa.

Naklejkę odebrała, chociaż jej nie potrzebuje. Tylko po to, żeby na moich oczach ją potargać. Czy tylko mi się wydaje, że to jakaś chora akcja? Mogła po prostu odmówić, a nie robić takie sceny. W kolejce od razu pojawiły się dwie osoby, które obiecały mi oddać swoje. Co nie zmienia faktu, że strach pytać. Ludzie stali się strasznie nerwowi”.

 

A Wy co sądzicie o tej akcji? Byliście kiedyś świadkami czegoś podobnego? 

 

Czy bitwa o słodziaki jest naprawdę konieczna?

 


To może Cię zainteresować: Kiedy odbędzie się strajk nauczycieli? Są wstępne informacje