Antyszczepionkowa pracownica laboratorium zarażona groźnym wirusem! Wcześniej odmówiła ochronnego szczepienia, które zapobiegłoby poważnym powikłaniom, z którymi później musiała się mierzyć. Jej organizm stoczył walkę z genetycznie modyfikowanym wirusem krowianki. Po długiej rekonwalescencji, kobieta w końcu doszła do pełni zdrowia.
Antyszczepionkowa pracownica laboratorium zarażona groźnym wirusem – wcześniej odmówiła ochronnego szczepienia
Przeciwniczka szczepionek pracująca w laboratorium? Ironia losu na tym się jednak nie kończy. Kobieta podczas wykonywania swoich obowiązków, wbiła sobie zakażoną groźnym wirusem krowianki igłę w palec. Krowianka to niebezpieczny, złożony wirus, który związany jest z ospą. Co jednak istotne, przed podjęciem pracy kobieta dostała możliwość zaszczepienia się właśnie w razie tego typu wypadków. Odmówiła, gdyż obawiała się negatywnych skutków szczepień. Do zakażenia doszło, gdy próbowała wstrzyknąć zmieniony genetycznie szczep krowianki w ogon myszy.
Bardzo poważne objawy infekcji, martwica naruszonych igłą tkanek
Kobieta natychmiast przemyła powstałą ranę a także momentalnie udała się do lekarza – przez pierwsze 10 dni nic szczególnego się nie działo. Wszystko zmieniło się nagle. W kolejnych tygodniach infekcja zdecydowanie się pogorszyła. Kobieta znów trafiła pod opiekę lekarzy. 12 dnia wylądowała już na szpitalnym oddziale ratunkowym – wszystko przez to, że dostała silnej gorączki, obrzęku węzłów chłonnych, a stan rany po ukłuciu zdecydowanie się pogorszył. Zakażona odczuwała tam także silny ból.
Kobietę leczono antybiotykami oraz przeciwciałami, które miały wspomóc jej organizm w walce z krowianką. Choć gorączka ustała w ciągu 48 godzin, sama infekcja trwała blisko 100 dni.
Wirus krowianki swego czasu był środkiem, który zwalczał śmiercionośną ospę. Jak się okazuje, nie jest jednak zupełnie bezpieczny. Laboratorium zawsze przestrzega przed tym swoich pracowników, jednakże szczepienie nie jest obowiązkowe. Tym razem okazało się, że byłoby one zdecydowanie pomocne.
Kobieta do pracy powrócić mogła dopiero po czterech miesiącach. Najwięcej problemów przysporzyła jej martwica w miejscu wbicia igły w palca. Summa summarum, mimo pierwszych 10 dni po zakażeniu gdzie nie występowały żadne objawy, pracownica laboratorium szczęśliwie nikogo nie zaraziła.
źródło zdjęcia: iflscience.com