Jasnowidz Krzysztof Jackowski podzielił się kolejnymi zaskakującymi faktami ze swojego życia. W swojej książce pokrótce opowiedział m.in. o domu, w którym mieszka. Jak się okazuje, skrywa on swoje mroczne tajemnice.
Kilka słów o Krzysztofie
Krzysztof Jackowski to jeden z najpopularniejszych jasnowidzów w naszym kraju, który regularnie zaszczyca Polaków swoimi wizjami. Nie da się ukryć, że przewidywania Krzysztofa są niezwykle trafne, a co za tym idzie – ogrom osób z zaciekawieniem wsłuchuje się w słowa wizjonera.
Ponadto wizjoner aktywnie działa w mediach. Udziela licznych wywiadów, prowadzi kanał w serwisie YouTube, a w ostatnich latach wydał również swoją książkę, w której znajdziemy wiele ciekawostek z życia.
ZOBACZ TAKŻE: JASNOWIDZ WOJCIECH GLANC MIAŁ WIZJĘ O POLSCE. CZEKA NAS GŁÓD, KRYZYS I ŻYWNOŚĆ NA KARTKI?
Dom jasnowidza
Pierwsze wydanie książki pt. „Krzysztof Jackowski. Testament jasnowidza” miało swoją premierę w 2018 roku. Autorem jest dziennikarz Faktu – Michał Pietrzak. Z książki możemy dowiedzieć się wielu ciekawostek związanych z życiem prywatnym. Tym razem skupimy się na miejscu, w którym mieszka Krzysztof wraz z rodziną. Otóż okazuje się, że kilka lat temu jasnowidz zdecydował się na kupno starego domu. Posiadłość skrywa wiele tajemnic, a jej historia może budzić skrajne emocje. Jak dowiadujemy się z książki, w domu mieszkał kiedyś ginekolog, który.. przerywał ciąże.
„Gdy oglądałem zdjęcia rudery, do której wprowadzali się kilka lat temu, przecierałem oczy. Pleśń i gruz. I śmierć. To właśnie pod ich dzisiejszym adresem, w czasach głębokiego PRL, pewien człuchowski ginekolog prowadził praktykę określaną wówczas jako „zabiegową”. Dbał o „kontrolę urodzeń” – czytamy.
Ponadto dowiadujemy się również o zamiłowaniu jasnowidza do zegarów. Pasja ta ma jednak swoje drugie dno.
„Krzysztof Jackowski ma słabość do zegarów. Zwłaszcza dużych, ściennych. W domu ma ich mnóstwo. Przypominają mu o tykającej bombie w sercu. Dwa razy w tygodniu musi mierzyć poziom krzepliwości krwi. Tak to jest, gdy ma się sztuczną zastawkę aortalną. Zbyt gęsta krew groziłaby zawałem, który – przy ośmioprocentowej wydolności serca – mógłby skończyć się tylko w jeden sposób” – dowiadujemy się z książki o Krzysztofie Jackowskim.
Spodziewaliście się?
źródło: planeta.pl