Nikt nie chciał płacić za odholowane 11 lat temu auto. W efekcie firma, która się nim „opiekowała” postanowiła zwrócić wrak na teren miasta. Do bardzo ciekawej sprawy dotarli dziennikarze lublin112.pl, a bardzo szczegółowo opisują ją właśnie na swojej stronie. Obnaża ona funkcjonowanie kilku instytucji, ukazując przy tym typową polską spychologię. Nikt bowiem nie poczuwał się odpowiedzialny do zapłacenia firmie rachunku, który w 11 lat sięgnął kwoty ponad 12 tysięcy złotych.
Nikt nie chciał płacić za odholowanie 11 lat temu
Takie sytuacje w Polsce to niestety codzienność. Sprawy, wydawałoby się łatwe, klarowne, czytelne – ciągną się latami, a kolejne instytucje raz za razem umywają ręce od wzięcia odpowiedzialności za siebie. Pojazd bez właściciela odholowany w 2008 roku, stał się obiektem istnej urzędowej przepychanki, a wezwanie do spłaty długu który przez ten czas narósł, poszczególne instytucje przerzucały sobie z rąk do rąk niczym gorącego kartofla. Dziennikarze lublin112.pl po dokładnych oględzinach porzuconego hyundaia znaleźli kartkę, według której pojazd odholowany miał zostać na zlecenie policji. Wszystko dlatego, że blokował dojazd do cudzej posesji
Niezwykle skomplikowana historia, pojazd ostatecznie znów zagościł na terenie miasta
Dziennikarzom portalu lublin112.pl udało skontaktować się z firmą, która była odpowiedzialna za odholowanie i przetrzymywanie pojazdu. Okazało się, że w jej placówce jest teczka pełna papierów dotyczących rzeczonego hyundaia. Znajduje się w niej kilkadziesiąt pism, a każde z nich mówi co działo się z pojazdem na przestrzeni 11 lat.
Spychologia zaczęła się już w roku 2014, kiedy firma przetrzymująca pojazd, wysłała do sądu przypomnienie o fakcie, że samochód cały czas się u niej znajduje. Prosiła też o uregulowanie opłaty za postój. Sąd z kolei stwierdził, że zobowiązany do zapłaty jest właściciel auta. Później o zwrot kosztów proszono policję, jednakże ta także nie wzięła na siebie odpowiedzialności. A to dlatego, że pojazd wnioskiem policji został jedynie odholowany, za co zapłacono. Tymczasem to sąd decydował o zabezpieczeniu pojazdu. Skomplikowane? Uwaga, bo to jeszcze nie koniec.
Kolejne pismo wystosowano do Zarządu Dróg i Mostów w Lublinie, ale i stąd nie nadeszła oczekiwana konkretna odpowiedź. Później firma zwróciła się do prezydenta miasta Lublin, jednak jego kancelaria także odmówiła pomocy. Miesiące mijały, a zaczęło się pisanie skarg. Wtedy firma powiedziała dość i początkiem września przetransportowała pojazd na ulicę Inżynierską. Pojazd wrócił więc tam, gdzie tak naprawdę jest jego miejsce.
Samochód znajduje się aktualnie na parkingu miejskim, gdzie nikt nie narzeka na brak wolnych miejsc. Jako że nikt się nim interesował, firma zdecydowała się na taki właśnie ruch.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: PROMIENIUJĄCE PONTONY NADAL W ROSJI!
źródło zdjęcia: lublin112.pl