Dziś 10. rocznica publikacji jednego z najpopularniejszych artykułów w naszym kraju, który ukazał się w Gazecie Wrocławskiej. Słynną libację na skwerku zna chyba każdy internauta. W tą okrągłą rocznicę autorka artykułu postanowiła opowiedzieć o kulisach jego powstania.
Dziś 10. rocznica słynnej „libacji na skwerku”
Ten artykuł zna chyba każdy internauta. Dokładnie 10 lat temu na stronie Gazety Wrocławskiej opublikowano krótki news, który zapamiętano na lata. Wciąż wzbudza uśmiech na twarzy i jest inspiracją dla wielu memów. Magia internetu sprawiła, że jest to jeden z najpopularniejszych artykułów, a o libacji wie prawie każdy. Poinformowano w nim, że na jednym z wrocławskich skwerków grupa mężczyzn spożywała alkohol, jednak po przyjeździe policji na miejsce okazało się, że nikogo tam nie ma. Co więcej, hasło to trafiło do współczesnego słownika mowy potocznej i jest częstym określeniem innych, krótkich, mało znaczących wiadomości.
Tylko mówię, że za tydzien kolejna z wielkich polskich rocznic. Dziesiąta rocznica Libacji na Skwerku. pic.twitter.com/Dzq24TgWcV
— Wojciech Mucha (@WojciechMucha) August 13, 2020
ZOBACZ TAKŻE: OBYWATELSKIE ZATRZYMANIE PIJANEGO KIEROWCY. BOHATEREM JESCZE BARDZIEJ PIJANY PIESZY
Kulisy powstania artykułu. Kto jest jego autorem?
Przed długi czas autor popularnego tekstu był owiany tajemnicą. W 10. rocznicę libacji na skwerku SuperExpress przeprowadził rozmowę z twórczynią materiału – Martyną Jurkiewicz. Jak sama wspomina, miała wówczas 22 lata i stawiała pierwsze kroki w dziennikarstwie. Autorka tekstu zdradziła, że na stronie musiało pojawiać się 4 newsy na godzinę, a dyżur trwał 12 godzin. Zdarzało się jednak, że w mieście nie działo się nic ciekawego, o czym można było napisać. Tak też było w dniu publikacji słynnego artykułu. Zdesperowana Martyna zadzwoniła na policję, aby dowiedzieć się czy miała miejsce jakaś ciekawa interwencja. W odpowiedzi usłyszała:
„Policjanci dostali dzisiaj zgłoszenie, że na skwerku w jednym z wrocławskich parków grupka mężczyzn pije alkohol. Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce okazało się, że nikogo tam nie ma.”
Tak powstał słynny artykuł. Co ciekawe, Martyna po jego skończeniu nie opublikowała go. Wówczas publikacją zajmował się redaktor, który zatwierdził owy materiał.
źródło: twitter.com, wroclaw.se.pl