Bokser zmarł tuż po dramatycznej walce. Ogromna tragedia w świecie boksu, która kładzie cień na całej dyscyplinie sportowej. Rosyjski pięściarz Maksim Dadaszew w walce z Portorykańczykiem Subrielem Matiasem był gorszy. W sumie przyjął blisko 320 uderzeń, z czego aż 260 trafiło jego głowę. To okazało się kluczem do dramatu, który rozegrał się tuż po jego zejściu z ringu. Zwymiotował, stracił przytomność, został odwieziony do szpitala. Mianowicie, okazało się, że ma bardzo poważne obrażenia mózgu. Niedługo później zmarł.
Bokser zmarł tuż po walce
Boks słynie z tego, że bywa sportem brutalnym. Generalnie w sporcie właśnie, urazy głowy są często najpoważniejszymi dolegliwościami, z którymi muszą zmagać się zawodnicy. Dotyczy to przede wszystkim sportów walki, ale też choćby futbolu amerykańskiego. Skutki czasami bywają opłakane, co miało miejsce i tym razem. Potwornie obity Maksim Dadaszew odniósł poważne obrażenia mózgu. Lekarzom nie udało się go uratować.
Nie chciał się poddać, zrobił to trener
W walce z Portorykańczykiem, Maksim Dadaszew przeżywał bardzo trudne chwile. Dostrzegł to jego trener, który wzywał zawodnika do poddania się. W końcu zrobił to sam. Pojawia się jednak pytanie – czy nie nastąpiło to zbyt późno?
Podczas ogłaszania werdyktu, skatowany niemalże Rosjanin nie był w stanie o własnych siłach stać na nogach. Niespełna 10 minut później zwymiotował i zemdlał. Błyskawicznie przewieziono go do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili bardzo poważne uszkodzenia mózgu. Co więcej, sprawy nie ułatwiały krwotoki wewnętrzne. Pięściarz zmarł.
Porażka z Matiasem była jego pierwszą w zawodowej karierze, miał on 28 lat.
¡Nuevamente Matias y Dadashev nos regalaron un round explosivo! #BOXEOxESPN 🥊
🔥 ¡EN VIVO!
ESPN 🇲🇽 pic.twitter.com/CoGziAqSlq— ESPN Boxeo (@ESPNBoxeo) 20 lipca 2019
źródło zdjęcia: sporteuro.pl