Pracownicy pogotowia opublikowali skandaliczny list! Znieczulica społeczna sięgnęła zenitu!

Pracownicy pogotowia

Pracownicy pogotowia opublikowali skandaliczny list, w mediach społecznościowych, który dostali od mieszkańca jednej z kamienic. Ratując życie niemal na co dzień muszą się mierzyć z podobnymi zachowaniami ludzi, jednak w tym wypadku znieczulica społeczna sięgnęła zenitu.

Zespół ratowników z Łodzi wezwano do ciężko chorej kobiety, która potrzebowała natychmiastowej pomocy medycznej. Ambulans zostawili przed wejściem do kamienicy i na pewno nie spodziewali się tego, co zobaczą, wracając do pojazdu. Na szybie zobaczyli liścik pełen obelg i wulgaryzmów, który zostawił jeden z mieszkańców owej kamienicy. Pracownicy pogotowia zdjęcie zamieścili na jednym z portali internetowych i jak się okazuje, ratując ludzkie życie, nie raz musieli się mierzyć z takimi sytuacjami.

Zobaczcie również: Wykładowcy nie wyciszyli mikrofonów. To o czym rozmawiali szokuje!

Pracownicy pogotowia opublikowali skandaliczny list!

List od jednego z mieszkańców pojawił się na profilu Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi na Facebooku. W opisie do zdjęcia jasno zaznaczyli, że ambulans pozostawiony na włączonych sygnałach świetlnych oznacza, że w tym momencie ratowane jest ludzkie życie i liczy się każda minuta. Treść listu jest na tyle wulgarna, że niektóre słowa musiały zostać zamazane:

Naucz się k… parkować Bo to że masz koguty włączone to nie znaczy że możesz parkować gdzie popadnie!!! Sz**to!! Nie utrudniaj innym wjazdu i wyjazdu!!!- pisownia oryginalna.

Ratownicy medyczni podczas swojej pracy nie raz spotykali się z podobnymi sytuacjami. Nie tylko obelgi słowne, ale również dochodziło do przemocy fizycznej. Jak zaznaczył Piotr Dymon w rozmowie z portalem O2.pl, nie przyjeżdżają oni na kawę, tylko ratować ludzkie życie:

Nie przyjeżdżamy do osoby, która nas wezwała w odwiedziny czy na kawę tylko ratować życie. Często spotykamy się z agresją słowną czy wręcz przemocą. Ludzie, którzy wezwali karetkę myślą, że mogą wszystko włącznie z obrażaniem i biciem. […].

Niestety, ale powyższe sytuacje zdarzają się zbyt często. Nie zawsze pracownicy pogotowia je zgłaszają, chcąc tym oszczędzić sobie czas. Jak również zaznaczył Piotr Dymon, przewodniczący związku zawodowego ratowników medycznych z Krakowa, być może kary nakładane obligatoryjnie zmniejszyłyby tak skandaliczne ataki na służby medyczne.

Wielu z nas po prostu nie zgłasza takich sytuacji, żeby oszczędzić sobie czasu, chodzenia po sądach i policji. Gdyby obligatoryjnie nakładano na agresorów kary, to może takich ataków byłoby mniej?- czytamy wypowiedź Piotra Dymona na portalu O2.pl

Źródło: O2.pl, Facebook, Instagram.