Kosztowny żart na wrocławskim lotnisku! Podczas odprawy przed wylotem za granicę, pewien 39-latek zażartował, że w torbie ma granaty oraz karabiny. Lotniskowe służby nie mogły zostać ku temu obojętne i uruchomiono wszelkie niezbędne procedury. Nie pomogły tłumaczenia, że wszystko miało być jedynie niewinnym kawałem. Interweniować w całej sprawie musiała Straż Graniczna, która podróżującego ukarała wysokim mandatem. Niewiele brakowało, aby kawalarz w ogóle nie został wpuszczony na pokład samolotu…
Kosztowny żart na wrocławskim lotnisku. Twierdził, że w torbie ma granaty i karabiny
O tym, że niektóre żarty są naprawdę nie na miejscu, przekonał się na własnej skórze pewien podróżujący na wrocławskim lotnisku. Jak podaje portal RMF24.pl, chodzi 39-letniego mężczyznę ze Szczecina, który z Wrocławia miał lecieć na Teneryfę. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, do czasu odprawy. Właśnie na niej, żartowniś miał powiedzieć obsłudze lotniska, że w torbie ma schowane granaty oraz karabiny.
Kontrolujący nie mogli puścić tejże informacji mimo uszu i uruchomili wszelkie niezbędne procedury w takim wypadku. Na miejscu pojawiła się Straż Graniczna, która dokładnie przeszukała zarówno pasażera, jak i jego bagaże. Choć okazało się, że żadnego niebezpieczeństwa nie ma – funkcjonariusze SG i tak nałożyli na prowodyra całej akcji wysoki mandat. Żart wyceniono na 500 złotych.
RMF cytuje relację rzeczniczki Komendanta Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej, mjr SG Joanny Konieczniak:
Mężczyzna podczas nadawania bagażu powiedział osobom z obsługi lotniska, że w walizce ma „granaty i kałasznikowy”.
Niewiele brakowało, aby pasażera w ogóle nie wpuszczono na pokład samolotu
Problemy związane z żartem nie skończyły się jedynie na mandacie dla 39-latka. Jak relacjonuje portal RMF, mało brakowało, aby podróżujący w ogóle nie został wpuszczony na pokład samolotu. Wszystko przez fakt, że kapitan maszyny ma prawo nie zabrać ze sobą osoby, która doprowadza do sytuacji takich, jak ta opisana powyżej. Wszystko ze względu na bezpieczeństwo podróżujących.
Mimo to, kawalarz otrzymał warunkową zgodę od kapitana kierującej się na Teneryfę maszyny. Mężczyznę dodatkowo pouczono, że tego typu sytuacje są niedopuszczalne. Ten do końca bronił się jednak tym, że wszystko było jedynie żartem…
źródło: RMF24.pl