IO 2020 Tokio: w autokarze z polskimi sportowcami „wybuchł silnik”. Niepokojąco brzmiące wieści dotarły z miejsca, gdzie właśnie odbywają się zmagania najlepszych sportowców na świecie. Do awarii pojazdu miało dojść, gdy przewoził on między innymi polskich sportowców do wioski olimpijskiej. O sprawie pisze już RMF24.pl oraz SuperExpress. Najważniejsza wiadomość jest taka, że żaden z naszych reprezentantów nie ucierpiał w wydawałoby się groźnym zdarzeniu.
IO 2020 Tokio: w autokarze z polskimi sportowcami „wybuchł silnik”
Nasi sportowcy nie mają na razie zbyt wiele szczęście podczas trwających w Tokio Igrzysk Olimpijskich. Warto przypomnieć, że pierwotnie miały się one odbyć rok wcześniej, jednak z oczywistych powodów przełożono je na 2021. Niestety, ta zmiana nie wpłynęła dobrze na rezultaty osiągane przez Polaków jak do tej pory. Wiele naszych nadziei medalowych już odpadło ze zmagań. Mowa między innymi o koszykarzach (3 na 3), czy naszych świetnych tenisistach – zarówno Iga Świątek jak i Hubert Hurkacz bardzo szybko pożegnali się z olimpijskimi zmaganiami.
Jakby tego było mało, pech reprezentantów Polski nie opuszcza nawet poza startami stricte sportowymi. Dziś doszło do nieprzyjemnej sytuacji w autokarze, który odwoził sportowców do wioski olimpijskiej. Według relacji przebywających w pojeździe, wybuchł jego silnik. RMF24.pl podaje, że pasażerami byli między innymi Paweł Fajdek i Szymon Ziółkowski.
RMF24.pl przytacza wypowiedź Szymona Ziółkowskiego, który w rozmowie z Onetem zdradził szczegóły całego zajścia:
W autobusie wybuchł silnik. I tyle. Mamy godzinę opóźnienia. Żaden wypadek. Po prostu silnik się zepsuł. Odgłos był jakby wybuchł. Kierowcy polecieli z gaśnicą, ale bez potrzeby.
Z silnika unosił się dym, sportowcy mieli 2 godziny opóźnienia
Całą sytuację jeszcze dokładniej opisał Krzysztof Kęcki, dyrektor sportowy PZLA. Jego wypowiedź dla PAP przytacza portal RMF24.pl, a jej fragmenty cytujemy poniżej:
Nikomu nic się nie stało. Autobusem podróżowały cztery osoby z naszej ekipy: fizjoterapeuta, młociarz Paweł Fajdek, jego trener Szymon Ziółkowski oraz biegaczka Martyna Galant.
Dodał także, że nie było to groźne zajście:
Każdy z nas jadąc PKS-em przeżył podobną historię. Nie ma w tym nic sensacyjnego.
Sportowcy ostatecznie dotarli do wioski olimpijskiej, jednak mieli około dwóch godzin opóźnienia.
źródło: RMF24.pl