Pies skatowany przez nastolatków opuścił szpital. W głośnej sprawie, którą ostatnio żył niemal cały kraj, pojawiły się nowe fakty. Co najważniejsze – zwierzę przeżyło i dochodzi do siebie, choć obrażenia były naprawdę poważne. Szczeniak był bity, kopany i uderzany widłami. Adwokat Katarzyna Topczewska za pomocą Instagrama rzuciła też nieco inny pogląd na całą sprawę. Pies cierpiał naprawdę długo i to cud, że udało się go uratować. Szczegóły poniżej.
Pies skatowany przez nastolatków opuścił szpital. Nowe fakty w sprawie
Porażające i brutalne nagranie, na którym dwoje nastolatków katuje psa, obiegło niedawno całą Polskę. Szczeniak był bity, kopany, oraz uderzany widłami. Z nagrania mogło wynikać, że zwierzę nie przeżyło – to jednak nie okazało się prawdą. Psa udało się natomiast uratować tylko dzięki determinacji ludzi, którzy nie pozostali obojętni na jego krzywdę. Jak podaje portal tvp.info – piesek właśnie opuścił szpital i powoli dochodzi do siebie. Odniósł jednak naprawdę poważne obrażenia. Portal informacyjny TVP przytacza wypowiedź technik weterynarii Olgi Banach, którą cytujemy poniżej:
Obdukcja wykazała liczne obrzęki tkanek miękkich, krwiak na oku, rany kłute i szarpane. Parametry krwi wskazują na obitą wątrobę i trzustkę. Sunia była pod obserwacją neurologiczną ze względu na urazy głowy. Dwie pierwsze noce przebywała na tlenoterapii ze względu na duszność spowodowaną odmą płuc i obrzękiem krtani.
Adwokat Katarzyna Topczewska: „Pobitej suczce nikt nie udzielił przez kilka dni pomocy”
Na Instagramie można znaleźć interesujący wpis adwokat Katarzyny Topaczewskiej, który na całą sprawę rzucił nieco inne światło. Okazuje się, że pobity pies nie mógł liczyć na pomoc innych osób przez kilka dni:
Pobitej suczce nikt nie udzielił przez kilka dni pomocy. Cały czas przebywała na posesji, na której została tak brutalnie okaleczona.
Dalej czytamy:
Tam mieszkają trzy osoby dorosłe – babcia nastolatków i ich matka z mężem. Nikt nie zawiózł suni do weterynarza.
Adwokat zwraca uwagę na to, że nagranie pochodzi z niedzieli, natomiast zwierzę uratowano dopiero w czwartek.
Policja wszem i wobec chwaliła się sprawnym działaniem w tej sprawie. Tymczasem policjanci, którzy przyjechali z Powiatowym Lekarzem Weterynarii na miejsce w środę, nie odebrali suczki, bo… podobno nie mogli jej złapać! A chwilę wcześniej lekarz ją zbadał i stwierdził poważne obrażenia. Wolontariuszka, która przyjechała na miejsce następnego dnia zastała na posesji suczkę i nie miała problemu, żeby ją złapać, z czym podobno nie poradziło sobie kilka osób.
Cały, szczegółowy i mocny wpis adwokat Katarzyny Topczewskiej można zobaczyć poniżej.
źródło: info.tvp, Instagram; foto: Instagram
Wyświetl ten post na Instagramie