Weganie oskarżeni o przypadkowe zabicie mały prosiąt podczas protestu na jednej z farm. 200 aktywistów z grupy „Meat the Victims” wtargnęło do farmy Lincolnshire, aby protestować przeciwko hodowli zwierząt. Przytulali małe świnki tak mocno, że zmarły.
Protest przeciwko hodowli zwierząt
200 wegańskich aktywistów z grupy „Meat the Victims” wtargnęło do farmy Lincolnshire. Ich celem jest zwiększenie świadomości na temat okrucieństwa stosowanego wobec zwierząt. Jeden z nich mówił:
Nie możesz kochać zwierząt i zabijać ich. Nie możesz kochać zwierząt i płacić komuś innemu za ich zabicie. Farmy są więzieniem dla niewinnych. Są fabrykami śmierci.
Aktywiści przytulali nowo narodzone prosięta tak mocno, że efektem była ich śmierć w wyniku uduszenia. Protestujący nie przyznali się do oskarżeń i co więcej, uważają, że ich obecność w farmie w żaden sposób nie stresuje zwierząt. Warto dodać, że podczas protestu znajdowali się funkcjonariusze policji, którzy nie dokonali żadnych aresztowań.
ZOBACZ TAKŻE: GŁODÓWKA PRZEDŁUŻA ŻYCIE – BADANIE NAGRODZONE NAGRODĄ NOBLA
Aktywiści spowodowali wiele szkód na farmie
Weganie przerazili rodzinę prowadzącą farmę. Świnie początkowo były bardzo zdenerwowane hałasem i panującym zamieszaniem. W wyniku stresu skakały i zgniatały inne prosięta. Co więcej protestujący podnosili zwierzęta, przytulali je, a wszystko było przepełnione krzykiem. Ponadto właściciele hodowli widzieli, że prosięta wcale nie chcą być dotykane i wyrywały się z rąk aktywistów. Żeby tego było mało, odkładali świnki do niewłaściwych kojców powodując jeszcze większe zamieszanie. Niektóre kojce były tak bardzo przepełnione, że zwierzęta nie mogły biegać, ani się poruszać. Wszystko w wyniku nieodpowiedniego umieszczania świń przez wegan. Właściciel relacjonuje:
Był to tak długi okres czasu, że nie byliśmy w stanie wypełniać naszych obowiązków opiekuńczych wobec zwierząt. Nie mogliśmy wejść, aby je nakarmić, ponieważ nasze przejście jest zbyt wąskie i nie było dla nas miejsca.
Mimowolnie krzywdzono zwierzęta, które nie są przyzwyczajone do tak dużej ilości osób oraz hałasu. Właścicielka dodaje, że musiała interweniować, aby uratować kolejne prosięta przed śmiercią. Groziło im uduszenie przez nagminne i za mocne przytulanie, a pozostałe mogły zostać zgniecione przez inne zwierzęta.