Site icon aju.pl

Absurdalny mandat z fotoradaru – Focus miał jechać 703 km/h!

absurdalny mandat

Absurdalny mandat z fotoradaru! Według wydruku kobieta pędziła 703 kilometrów na godzinę, co oznacza, że dopuszczalną prędkość przekroczyła o – bagatela – 633 km/h. Co jednak istotne, kierująca nie jechała jednym z najnowszych, niezwykle szybkich super samochodów, a zwyczajnym Fordem Focusem. Na pierwszy rzut oka widać, że maszyna rejestrująca pomiar prędkości, po prostu się pomyliła. Wszystko działo się we Włoszech. Urzędnicy jednak mimo to postanowili wysłać kobiecie pozbawiony logiki mandat. Teraz musi ona zapłacić grzywnę wysokości niemal 900 euro. Co ciekawe, odwołanie się od skandalicznej kary, będzie możliwe dopiero po uiszczeniu opłaty…

Absurdalny mandat z fotoradaru – Focus miał jechać ponad 700 km/h, władze każą zapłacić za mandat

Ile wynoszą wasze rekordowe prędkości uchwycone na fotoradarach? Z pewnością nikt nie będzie w stanie pobić pewnej kobiety, którą czujne oko radaru uchwyciło we Włoszech. Cała sytuacja miała miejsce dokładnie w mieście Offagna w prowincji Ancona. Tam też pewna kobieta poruszała się swoim cywilnym Fordem Focusem. Wtem zdjęcie zrobił jej jeden z miejscowych fotoradarów. Jednak prędkość, jaką pokazał wydruk z maszyny, budzi zgrozę.

Mianowicie, pomiar wykazał, że kierująca pędziła… 703 km/h. Oznaczałoby to, że prędkość przekroczona została o 633 km/h. Co więcej, wiąże się to z utratą uprawnień do kierowania, a także bardzo wysoką grzywną. Ta wynosi dokładnie 857 euro. Choć oczywiste jest, że nastąpił kardynalny błąd pomiaru, uznana winną musi zapłacić horrendalną sumę – i dopiero po tym będzie mogła odwołać się od skandalicznego mandatu.

ZOBACZ TAKŻE: POLACY POJADĄ NA MISTRZOSTWA ŚWIATA! NASZA REPREZENTACJA DOSTAŁA DZIKĄ KARTĘ OD WŁADZ ŚWIATOWEJ FEDERACJI

Internauci zachodzą w głowę – nikt nie zorientował się, że nastąpił kardynalny błąd?

Cała sprawa jest niezwykle zawiła, o czym na łamach swojego portalu pisze interia.pl. Jak się bowiem okazuje, do złamania przepisów miało dojść już pod koniec kwietnia. Mandat do rzekomo winnej dotarł jednak dopiero teraz. Przez ponad dwa miesiące, nikt nie zdołał zorientować się, że doszło do wręcz karykaturalnego błędu.

Dodatkowo, tak jak wcześniej wspomniano – odwołanie się od groteskowego mandatu, możliwe będzie dopiero po uiszczeniu należności wynoszącej blisko 900 euro, a kobietę do tego czasu pozbawiono uprawnień do prowadzenia pojazdów.

źródło: motoryzacja.interia.pl

Exit mobile version