Rower którego nie da się ukraść? Dla złodziejaszków nie ma rzeczy niemożliwych. Co więcej – udowodniono, że da się to zrobić w minutę. Dla producenta, który zapewnia, że jest to najbezpieczniejszy rower na świecie pod względem ewentualnej kradzieży, taki wynik to wstyd. Co więcej, maszyna do tanich wcale nie należy. W rolę przestępców wcielili się dziennikarze i błyskawicznie obnażyli słabości w „idealnej” maszynie.
Rower którego nie da się ukraść?
Kradzieże rowerów to jeden z największych problemów miłośników dwóch kółek. Złodzieje sposoby na pokonywanie kolejnych zabezpieczeń, potrafią znaleźć błyskawicznie. Na nic zdają się klasyczne przypięcia, które wprawny złodziejaszek jest w stanie pokonać w dosłownie parę sekund. Na rynku obecnie prym wiodą tak zwane U-locki, które swoją masywnością i wagą odstraszają potencjalnych miłośników cudzych rzeczy. Wielu jednakże rezygnuje z nich, gdyż są zwyczajnie mało poręczne. Naprzeciw wymaganiom rowerzystów wyszedł pewien holenderski producent jednośladów.
Nowoczesne zabezpieczenia, blokada kół i GPS
Jak wcześniej wspomniano, za budowę roweru, którego rzekomo nie da ukraść, odpowiada holenderska firma VanMoof. Cały projekt opiera się na elektronice i własnie ona ma zapobiegać temu, aby sprzęt wpadł w niepowołane ręce. Jednoślad prezentuje się okazale, a wrażenie robi także jego cena. Kosztuje on bowiem – bagatela – 2800 euro, co w przeliczeniu na złotówki daje około 12 tysięcy złotych. W tej cenie można sobie sprawić nie najgorsze auto.
Opisywany rower wyposażony jest także w napęd elektryczny. Zostańmy jednak przy jego zabezpieczeniach. Jak zapewnia producent, jego flagowy sprzęt nie musi być przypinany, bowiem zabezpieczenia pozwalają na zostawienie go niczym skutera.
Rower zawiera blokadę tylnego koła, która dezaktywuje się poprzez wpisanie kodu lub aplikację. Wprowadzono zabezpieczenia, które uniemożliwiają mechaniczne zdjęcie blokady. W przypadku podjęcia takowej próby, włącza się alarm oraz uruchamia się śledzenie GPS pozycji roweru, które użytkowników może sprawdzić w telefonie.
Wystarczyła minuta, by obejść zabezpieczenia
Dziennikarze DigitalTrends bardzo szybko obalili mit mówiący o tym, że sprzętu nie da się ukraść. Za pomocą dwóch rodzajów śrubokrętów odkręcili najpierw siodełko, a później dostali się do modułu, który odpowiada za wszystkie zabezpieczenia. W nim też znajduję się karta SIM. Po jej wyjęciu, GPS zwyczajnie przestaje działać.
Producent twierdzi jednak, że nadal zablokowane będzie tylne koło. Innego zdania są natomiast dziennikarze. Jakby jednak nie było – sam fakt ograbienia roweru z jego największej broni za pomocą ogólnodostępnych narzędzi, nie przystoi jego cenie – która, przypominamy – wynosi w przeliczeniu na złotówki, około 12 tysięcy.
źródło zdjęć: bicycles.net.au, digitaltrends.com